cukier

 

cukier i otwarte konwalie
Berlin
niebo
i leniwe montaże
za 18 euro
sprzedani
wewnątrz zimy i bieli
polujemy na ostatnie noce
letnie noce
Poznań ożywa o 2
a
męskość
jak męskość
wypala się w idiocie
ostatnim
po naszej lewej

za daleko od domu

 

moja
pierwsza miłość
spaliła wszystkie wiersze
jakie dla niej napisałem
gdzieś na wsi
pośród złocistych kłosów
prawię podpalając pole
i samą siebie
ją leżałem urżnięty
na rondzie kaponiera
o wpół do siódmej puszki
i kilka cięższych wdechów później
licytując się pomiędzy samobójstwem
a własną głupotą
i to w zasadzie tyle
była zbyt piękna i młodziutka na miłość
nie przygotowałem jej na nią

sztafirują się jak kurwy

 

sztafirują się jak kurwy
w upale
pod parasolkami
gdzie róż i beż
miesza się z głupotą
gdy wokół tylko
przesąd
ponad wszystkim
co samotni chłopcy
w lato
wyprawiają
tam i zawsze
jak zwykle
rzec mogli
wśród tych
i tamtych
co sztafirują się jak kurwy
zupełnie bez powodu

kanapa

 

od wczoraj jak w soli

po pieprz urosłem
gdy moja pierwsza miłość
w pocałunku
z zewnątrz
nad wątrobą
gdzieś pomiędzy
7 szklanką whisky
a słońcem pod powieką
zrozumiała
że to wszystko
co było
chuj trafił
a żałość
umrze powoli
jak wszystko
co umrzeć powinno
gdy Van Gogh
wykrwawił się w polu

 

1688

nie miałem jej nic do zaoferowania
po za moim młodym wiekiem
i tym ostatnim papierosem
więc mówi
ona
że lubi od tyłu
ja
że wolę na stojąco pod prysznicem
że lubi za włosy
ja
że mocno i szybko
więc wypowiada słowa
które jak w niemym kinie
podgryzając wargę
jak gdyby
naginając kartkę papieru
w cieniu liści
pośrodku
tego
aż mężczyźni płaczą
wracam do niej wzrokiem
i mówię
nie umiem czytać Celina bez Vivaldiego
a ona
masz ładne oczy

cztery razy

robiłem kiedyś drinka
dziewczynie która pieprzy moje wiersze
tak (w istocie) robi to
pieprzy je ustami rękami
oczami
gdy przy barze zasiada z facetem który
ślepo myśli że go lubię
pieprzę ją wzrokiem
by myślała że i mnie też może wypieprzyć
jak moje wiersze
chęć znęcania się nad ludźmi
przychodzi zawsze w niespodziewanym momencie

norweskie popołudnie

nic tylko blues i anioły w płomieniach
nie
to nie Poznań
teraz to jazz i ta kelnerka w białej koszuli
co śpiewa operowo w kuchni
na przeciwko mojego pokoju
gdy skręcam papierosy
albo masturbuje się po obiedzie
tak
na wszelki wypadek
jakbym nie miał siły przed spaniem
bo patrząc jak sperma ścieka powoli do zlewu
jej głos wypełnia tą chwilę
jak góry dolinę za oknem
w którym masturbuje się
tak
na wszelki wypadek
jakbym nie miał siły przed spaniem
i to chyba wszystko na dzisiaj