dla mojej małej

dla mojej malej
rzuciłbym pracę za barem
pobił kogoś na ulicy
zamówił whisky po czym wylał do kibla
(uwierzcie bądź nie ale zrobiłbym to)
ma miękkie usta
w oczach często czysty smutek
ten sam który ujrzałem
gdy byliśmy jeszcze razem w szkole
gdy wspominam jak śpiewa niewinnie
płaczę
siada na łóżku pośród złocistych lampek
zakłada nogę na nogę
i zaczyna
jej głos kołyszę kwiaty i pobudza fale
rozbrzmiewa resztką nocy
gdy ja
siedzę zakochany
dla mojej małej napisałem ten wiersz
może kiedyś go przeczyta

dla słodkiej cichej dziewczyny

chwile takie jak te
i takie jak były
to prawie to samo
tylko korzeni nam brakowało
czegoś co
nie pozwoliłoby tak szybko odpuścić
co zawalczyło by o nas oboje
teraz
po tym wszystkim
mogę szczerze stwierdzić
że jeśli to
nie jest miłość
to jestem bez serca
bo nie stać mnie
na nic więcej
niż te parę wierszy
i to w zasadzie
tyle
co chciałem
napisać

plakaty

przysięgam
ból stworzył sztukę
dał mi twoje usta i oczy
dłonie piersi nogi
tyłek
włosy
twoją gitarę
i teksty
skrzypiące łóżko
poranne tosty
puste butelki
wracałem po nockach spać w twoim łóżku
jeść w twojej kuchni
śpiewałaś mi do łóżka
a ja płakałem
i choć to cholernie smutne
najmilsze co pamiętam

wyskoczył z krawędzi

doszedłem do momentu
w którym wiersze dla ciebie
topią mnie bardziej
niż własne myśli
nie chcę by ten był ostatnim
ale jednocześnie mam nadzieję że nim będzie
zwłaszcza jeśli
nigdy
nie będę mógł powiedzieć o nas „my”
jest 1 stycznia nowego roku
dalej wracam nocnym bez doby snu
dalej nie mogę przypomnieć sobie koloru twoich oczu
zawsze gdy myślę o czymś nadmiernie
zwyczajnie zapominam
byłem prawie niebieski
ale chybiłem błękitu
nie przestawaj grać Baker
zagraj dla niej
tak
czysto
i niewinnie
zasłużyła na to

nie chcę już więcej kłamać

nie chcę już więcej kłamać
bo wszystko co robię
to staram się by anioły wyfrunęły
tak po prostu
i nie chcę już więcej udawać
bo wiem że w swojej słabości
mogłem powiedzieć za dużo
przez te wszystkie dni
w które się staraliśmy
chciałem po prostu być lepszy
niż mogłabyś mnie postrzegać
niż sam siebie postrzegam
mam nadzieję że już nie płaczesz
że nigdy nie płakałaś
bo anioły wzbiły się już wysoko
widzę ciebie i mnie
i myślę że to całkiem dobre
nawet bardziej niż dobre
lepsze niż poezja czy świt w zimne noce
lepsze niż moja praca za barem
gdy szukam cię wśród ludzi
tonąc
tak samotnie i łatwo
za karę
w basenach

nie wiem

chciałbym móc zapukać
do twoich drzwi
w nadziei
że jednak zerkniesz przez okno
i wpuścisz do środka
chciałbym móc inaczej niż tutaj
przeprosić
bo straciłem kobiete która
kochała się jak demon
i śpiewała jak anioł
proszę
jeśli znajdziesz to kiedyś na półce w księgarni
nie przyznawaj się ludziom
że to ja

we dwoje

nigdy
nie kupiłem ci kwiatów
nigdy
nie zawiązałaś mi krawatu
nie wymagaliśmy tego od siebie
w zasadzie
nie zdążyliśmy jeszcze nic wymagać
mieliśmy wszystko czego nam potrzeba
oprócz pewności
miałaś słabość do seksu
ja do kieliszka
upijaliśmy się po czym
wskakiwaliśmy na materac
gdy się zamartwiałem
uwieszałaś się na moich barkach
składając lawendowe pocałunki
lubiłem patrzeć jak czeszesz i suszysz włosy
wydurniając się przed lustrem
gdy akurat nie zerkałaś
właśnie dlatego
uzupełnialiśmy się tak dobrze

02:17

dziewczynki w beżowych rajstopach
ukradły mi markery
utopiły serce
w waniliowej coli

wokół mnie tyle dziewczyn
lecz żadnych kobiet
szukam cię wzrokiem po barach

gdzieś tam leży Kanada
a nad nią prószy śnieg
słyszę buczenie autobusowych silników
mam dość pijanych ludzi

zamarzam tam
gdzie cię skrzywdziłem
gdzie się zgubiłem

 

chmury

ona robi przy mnie co lubi
gra na gitarze
na pianinie
jeszcze się wstydzi
dopóki
dopóki nie trwa to długo
zatracam się w niej
od tak
robi kiepską kawę
lepszą herbatę
wyjadam jej wszystko z lodówki
choć i tak wszystkiego w niej brak
dopóki
dopóki nie trwa to długo
zatracam się w niej
od tak
cholera
ostatniej nocy robiliśmy to tak dobrze
jak gdyby pierwszy raz
sami dla siebie
dopóki
dopóki nie trwa to zbyt krótko
zatracam się w niej
od tak
obejmuję ją czule i mówię
dobranoc