3/2

 

melancholijny uśmiech
wypełnia bar
jak rzęsisty deszcz
ulice za oknem
i choć to głupie
wstydzę się siebie
wobec ciebie
bo nie znam
bardziej egoistycznego
samotnego faceta
i to tyle
później
kupuję się żółto-niebieskie papierosy
naciąga strunę
kreśli róż na ciele
kupuje prezerwatywy
odwiedzając stacje benzynowe
umiera
na drugim końcu nieba

o nie

próbuje napisać
choć słowo
poprawnie
bez błędu
choć nie umiem
bo w swej zajadłej samotności
stać mnie znów na więcej
gdy nucę tą piosenkę
tak starannie
jak mi się wydaje
że mogę
a twój anielski głos
wypełnia
mnie jak
wszystko
co wypełniać powinno
takiego faceta
pośrodku basenów
pogody
i nieba
gdzieś nad nami
i to chyba wszystko jak zawsze
bo inaczej dziś nie umiem

biszkopty

bierze jej ogon
łaskocząc o moje kolano
porusza
brzozy i topole
jesiony
znajduję brudną zieleń
i żółć
nalewa jej
świeżej wody
nasypuje karmy
mi zaś dolewa wina
kotka
spogląda się w zdziwieniu
po czym chowa w kartonie
dostrzegam w tym odrobinę
uczuć
i nic więcej
ponad moje północne możliwości
przytula się patrząc w południe
ma ciało
jak biszkopty

pięciostrunowa serenada

2009 i nic więcej
odkąd miłość
to więcej niż przyzwyczajenie

szedłem na dzienny
gdy płatki śniegu
pierwszy raz
mały
czy
niewielki
miały jakieś znaczenie

gdy odpisałaś
że chcesz mnie zobaczyć

wiesz mi
nawet dziecko
się tak nie uśmiecha
jak ja
tamże

przepraszam że bywam nie miły
nieznośny
samolubny

przepraszam że tylko po pijaku
jestem w stanie mówić
o miłości

teraz też jestem
to moja pięciostrunowa serenada

purpura

powietrze było rześkie
miałem sporo czasu by wybrać się gdzie indziej
ale jednak zostałem
lubiłem ją
miała w sobie gorzkie szczęście
bardziej słodkie spojrzenie
pieprzyliśmy się nawzajem wzrokiem
wokół wybielonych twarzy
odebrałem sobie życie z miłości
jak diabeł o wpół do szóstej po południu
płynęła purpura

znowu razem

czasem iskierka
którą zachowasz w dłoni
rozbłyska wielkim ogniem
nie przychodzi to szybko
wymaga wielkiego zaangażowania
i ciężkiej pracy
ale gdy już wybuchnie
płonie jak
piekło
w męskim sercu

patrzę w lustro przez jej bark
jak zsuwa moje bokserski

jej ciało
ostatnie z prawdziwych

mówię do niej
jeśli Bóg stworzył coś piękniejszego niż twoje biodra
na pewno to przede mną ukrył

kochamy się ze sobą jak kiedyś
a jednak
trochę inaczej

ona wie że nie umiem pisać o seksie
ale nadrobimy to w muzyce

po wszystkim
odpoczywa na łóżku
opieram się ręką o stół
dopijam ostatnie piwo

wróciłem do żółtych lampek
kota
(choć ten jest starszy i ma nieco sadełka)
gitary
nagich papierosów
niewinnych spojrzeń

wróciłem do ciebie
moja mała