3/2
[Dla J.B]
ciasteczkowy róż
i beżowa niedziela
gdy połykasz mnie ustami
a mnie to onieśmiela
2009 i nic więcej
odkąd miłość
to więcej niż przyzwyczajenie
szedłem na dzienny
gdy płatki śniegu
pierwszy raz
mały
czy
niewielki
miały jakieś znaczenie
gdy odpisałaś
że chcesz mnie zobaczyć
wiesz mi
nawet dziecko
się tak nie uśmiecha
jak ja
tamże
przepraszam że bywam nie miły
nieznośny
samolubny
przepraszam że tylko po pijaku
jestem w stanie mówić
o miłości
teraz też jestem
to moja pięciostrunowa serenada
czasem iskierka
którą zachowasz w dłoni
rozbłyska wielkim ogniem
nie przychodzi to szybko
wymaga wielkiego zaangażowania
i ciężkiej pracy
ale gdy już wybuchnie
płonie jak
piekło
w męskim sercu
patrzę w lustro przez jej bark
jak zsuwa moje bokserski
jej ciało
ostatnie z prawdziwych
mówię do niej
jeśli Bóg stworzył coś piękniejszego niż twoje biodra
na pewno to przede mną ukrył
kochamy się ze sobą jak kiedyś
a jednak
trochę inaczej
ona wie że nie umiem pisać o seksie
ale nadrobimy to w muzyce
po wszystkim
odpoczywa na łóżku
opieram się ręką o stół
dopijam ostatnie piwo
wróciłem do żółtych lampek
kota
(choć ten jest starszy i ma nieco sadełka)
gitary
nagich papierosów
niewinnych spojrzeń
wróciłem do ciebie
moja mała