cztery razy
łabędź pieprzy piękną dziewczynę
pokaż szyję albo choć
skrawek sutka
uwolnij piekło
spal łabędzie na zapleczu
w samym środku masturbacji
nadgryź imbir
na śniadanie
zaparz czarną kawę
i jeśli to nie pomoże
utop serce
w waniliowej coli
gdy na rondzie kaponiera
wspomnisz je wszystkie
zbyt łatwiej
niż zawsze
zwykle byś mógł
róże balkonów
norweskie popołudnie
dinozaury
granat
o piekło otarte
zwiędle
oczami o szyby
miłość to parę kilometrów w złą stronę
bez celu
miłość to podróż do Finlandii
miłość to hobby zapatrzone
w stare romety
miłość to wszystkie wygłodniałe koty
tego świata
miłość to ja i ona
której imienia nie pamiętam
miłość to żółte
fioletowe lampki w sypialni
gdy wchodzę w nią bez miłości
miłość to prószący śnieg w oczach dziecka
miłość to bezdomny którego poczęstowałem papierosem
by poślizgnąć się na błocie pod mostem
miłość to nocne autobusy i stacje benzynowe
miłość to stara kobieta ucząca fotografii
miłość to dwoje ludzi tańczących techno
na kanapie
miłość to różowe iskry
tnące wyblakłe noce
pośród zwykłych kochanków
i niezwykłych dupków
gdy otwieram twoją kwiecistą kopertę drugi raz
i pierwszy zrozumiale
to wszystko