lśniącymi ulicami po deszczu spacerują cienie zakochanych par

kilka stóp nad głowami
pusty manekin gra na saksofonie
neonowe światła trochę brzęczą
drżą firanki starych śniących dam
i królowie piją przy kubłach na śmieci
wciąż to samo
wszystko i nic
papieros
wydech
drugi trzeci
dwudziesty
ktoś zajął mój stołek przy Gagarinie
kanapy w palarni pochłaniają moje długopisy
automaty spoglądają hazardem
wciąż to samo
wszystko i nic
szkocka
kolejka
druga trzecia
kobieta
zgubiłem czas pod szybką mojego zegarka
uczucie gdy próbujesz trafić złocistym szczęściem
do gardła Boga
gdzieś na dnie pół świata
obok własnej podświadomości
otoczony przez demony z parasolami
i homoseksualnych pianistów
bezcenność
Poznań dla przegranych

nieczytany

to chyba już rodzaj przyzwyczajenia
miłość przecieka mi przez palce
ta którą uznałem za prawdziwą
wysuszyła owoce i odeszła
ukradła pomarańcze
i trochę słońca
nic tylko czarne niebo
i anioły w płomieniach
gdy wracam ze stacji benzynowej
urżnięty i w połowie zrównoważony
puste przystanki autobusowe
automaty do gier
babcie z pieskami
wszystko to nudniejsze niż śmierć
nic tylko ja i moje na wpół
zepsute serce
gdy wracam ze stacji benzynowej
a samotny i śmieszny świat
wlecze się za mną

kołysz się ze mną

drżą firanki
a tutaj w Berlinie w Nowym Jorku i w Meksyku
ludzie idą na popołudniowy spacer
w tą upalną pogodę na spodzie mojego zegarka
koło budki przy szosie
stara dziewczyna owładnięta życiem jak ogień
z nutką żalu kołyszę się ze mną
w żółtej taksówce wygrywającej żółty wyścig
w którym anioły kołysały się nisko
całe w płomieniach

zakolanówki z playboya

mała dziewczynka w malinowej kurtce
odbija i łapie piłeczkę
przywiązaną do swoje drobniutkiej dłoni
mija 36 minuta stania w korku
a ja przerywam czytanie magazynu
przerzucam wzrok z liter na ludzi
żołnierz obok mnie
zachowuje się jakby zaraz ktoś miał wrzucić granat do środka
ma wytrzeszczone oczy i tiki nerwowe
spoglądam przez okno
w zasadzie nawet to lubię
szukam niechcianego
ruszam przez nie z szybkością światła
prześcigając dźwięk i barwy
mijam uczucia i emocje
sunąc przez odnogi samotności
odbijam się od szaleństwa
gdy nagle
miłość
ucieka mi gdzieś obok ust
bo dziewczynka w malinowej kurtce nie złapała piłeczki
pierwszy raz od 42 minut
drapie się po zaroście
wracam do czytania
zakolanówki z playboya
kontra czerwone lizaki chupa chups
który fetysz wybieram?

nadal nie mam kota

 

nadal nie mam kota
który łasiłby się między nogami
i wygrzewał na komputerze
ale mam dwie butelki piwa
ze stacji benzynowej i wzwód w spodniach
spoglądam na mój pokój na 9 piętrze
zostawiłem włączone lampki świąteczne
choć mamy kwiecień
uśmiecham się głupio
pośród tych zwykłych
wcale nie lepszych szaleńców
Bóg mi świadkiem
że wtedy nawet on
odrobinę się przejął

powrót

 

mój elektroniczny notatnik zapytał mnie –
„O czym myślisz ?”
i prawda jest taka że o niczym
uważam że ludzie nie myślący
mają mniej zmarszczek na twarzy
i plamek na oczach
poezja jako poezja to zło
poezja jako idea to dobro
wszyscy ci kretyni są przekonani
że poezja ma ukryte znacznie
musi coś przekazać
coś głębokiego
i właśnie dlatego jest dla nich trudna
bo nie ma nic do rozumienia
jest tylko coś do pisania
poezja to tylko parę słów
i może troszkę mniej niż zwykle
i bardziej prawdziwych niż zawsze
pisanych przez kogoś
dla kogoś
najlepiej dla siebie
czasem
może kiedyś

8/29/2018

20:07

 KONIEC BEZGRANINY

 

 

 

***

   Myślę, że powinienem nagrywać rozmowy z innymi ludźmi. Podczas siedmiogodzinnych randek mówimy więcej niż przez cały miesiąc. Podróże autobusem do pracy, jazdy wózkiem w supermarketach, spotkania z rodziną, msze w kościołach, wizyty na pocztach, wszystko to niewarte jednej kartki papieru. Otwieram nowy dokument i gdy dochodzi do pierwszych słów, nie stać mnie znów na nic.

*** 

 Wiele kobiet mówi bym dorósł, drugie tyle podnieca moja dorosłość.

***

 Romantyczne rozmowy i piękne kobiety nie są na sprzedaż. Nie ma też rezerwacji.


Siedziałem na górce wpatrzony przed siebie. Najlepszy widok na festiwal. Wokół mnie mnóstwo pijanych ludzi, niektórzy w grupkach, niektórzy w parach. Oglądaliśmy budującą się dopiero scenę, bo do otwarcia imprezy zostało jeszcze kilka dni. Wszyscy w milczeniu, skupieni na kolorowych światłach i rusztowaniach popijaliśmy piwo.

Zadzwonił telefon.

– halo?

– halo?

– no halo.

– tu Nicole.

– jaka Nicole?

– ta z baru.

– którego?

– z Jaskółczej dupku.

– ochhh.

– jednak przyjadę, zostanę na noc.

– po co?

– żeby się z tobą pieprzyć, a po co.

– aha.

– to okej?

– okej.

Rozłączyła się.

Minęło około pięć minut, dopiłem piwo i otworzyłem następne (chyba szóste) zastanawiając się kto da koncert tego roku.

Zadzwonił telefon.

– halo?

– halo?

– no halo – lekko już poirytowany – kiedy do kogoś dzwonisz nie mówisz halo.

– tu Nicole.

– wal.

– mój tato do ciebie.

– co?

– halo – odezwał się gruby i totalnie trzeźwy męski głos – ty jesteś Aleksandriej?

Jak jeszcze raz usłyszę halo to kogoś zabiję – pomyślałem.

– da.

– słuchaj, trochę nie podoba mi się twoja relacja z moją córką.

– mhm…

– ale weź ją ostro zerżnij jak przyjedzie, jest tak nagrzana, że zaraz chyba mi obciągnie.

Zagięło mnie na sekundę po czym wróciłem by podtrzymać tą jakże dżentelmeńską rozmowę.

– jasne – mówię.

– masz gumki? Nie chcę się martwić nie potrzebnie.

Nagle poczułem alkohol we krwi i nie wiem skąd mi to przyszło do głowy ale  zacząłem do niego mówić per pan.

– mam proszę pana.

– zuch chłopak, brandzlujesz się regularnie?

– tak proszę pana.

– idealnie, oddaje Nicole.

– halo? – wróciła.

– no halo

– rozmawiałeś z tato?

– tak mi się wydaje.

– super, niedługo wsiadam w pociąg, odbierzesz mnie prawda? To widzimy się za parę godzin, jak przyjadę to ci opierdolę, papa!

Rozłączyła się.

Następne kilka godzin spędziłem w namiocie z Robertem kończąc ośmiopak.

– poważnie przyjdzie tu ze Szczecina by się jebać? – pyta.

– ze mną.

– wiem, poważnie?

– ta.

– ty stary słuchaj, a nie ma może jakiś koleżanek?

Bzzz Bzzz przyszedł SMS: Będę z przyjaciółką, mamy trochę amfy, buziaczki! 

Blokuje telefon.

masz fart – mówię rozbawiony – masz fart kolego.

Nicole miała szarą obcisłą koszuleczkę na ramiączkach i czarne jeansy,kolczyk w nosie i tunele. Zaprowadziłem ją do namiotu, a Robert zniknął gdzieś z tą drugą, której imienia zapomniałem.

– zaraz wracam, daj mi chwilę – rzucam.

– przygotuje amfę.

Wszedłem obok do namiotu najlepszego kumpla. Tej nocy nie ufałem nawet sobie, został mi tylko on.

– Paweł, ej Paweł – przebudziłem go z małej drzemki – chowam tu portfel, boję się, że ta dziwka mnie okradnie.

– em co, jaka dziwka? Podaj mi piwo stary proszę.

Otworzyłem i podałem.

– nie ważne, po prostu pilnuj tego jak piwa w dłoni.

Wróciłem do namiotu.

– uprawiamy seks?

– możemy.

Po ośmiu piwach gra wstępna prawie nie istnieje.  Lizałem jej chwilę, prawie utopiłem cały język. Potem ona wylizała mi. Był to najlepszy lód w historii dziennikarskiej branży. Połykała go całego, ssała mi bezboleśnie. Ja byłem urżnięty, a ona nagrzana. W końcu zabrałem się do dzieła. Zsunąłem spodnie i bokserki. Misjonarz. Rozłożyła nogi.

Minęło pół minuty i zacząłem się zastanawiać czemu nie mogę wejść. Spojrzałem w dół.

– O kurwa! – powiedziałem do siebie

– coś nie tak? wszystko okej? – pyta.

Nicole miała cipkę rozjechaną jak masło. Myślałem, że jeszcze nie wszedłem, a wszedłem minutę temu.

– wszystko gra, spokojnie – mówię.

– bo wiesz Aleksandriej? ja jestem dziewicą.

– czuję.

– jesteś moim pierwszym.

– aha.

Zacisnąłem jej nadgarstki i przygniotłem do ziemi. Ujeżdżałem do przodu i w tył. Co jakiś czas schylałem się by polizać piersi i ugryźć szyję. Całowałem brutalnie, naciskając wargami po jej ustach. Mój kutas pchał jeszcze bardziej a ona jęczała. Patrząc z góry na nasze ciała myślałem o herezjach, morderstwach i basowych gitarach.

– przerwa – odepchnęła mnie lekko – muszę wydmuchać amfę, w pociągu za dużo szurnęłam.

– co? no dobra.

I tak jeszcze kilka razy przerywała by wydmuchiwać to gówno.

Zacząłem masturbować się przez gumkę podczas każdej z przerw, byle by mi nie opadł.

– skończyłam, chcesz amfy?

– nie.

Chwyciłem ją i odwróciłem.

– tak nie – wyjęczała.

Klasyk – pomyślałem – połyka chuja w całości, a od tyłu nie lubi.

Niewzruszony, przyciągnąłem ją do siebie, jedną ręką szarpnąłem za włosy a drugą lekko przydusiłem. Pieprzyłem ją mocno i bez uczuć. Po godzinę zgubiłem się gdzieś we własnych myślach, przestało mi zależeć na czymkolwiek. Ugryzłem ją w ramię, wydarłem się i spuściłem. Zdjąłem gumkę i rzuciłem w kąt namiotu, wytarłem się chusteczką z amfą. Leżeliśmy nago w milczeniu.

– dzięki za zajebiste jebanie – przerwała ciszę.

– nie ma sprawy – odpowiedziałem.

Usiadłem na rogu namiotu i zapaliłem papierosa. Podszedł koleś z obozu na przeciwko pytając o zapalniczkę. Podałem mu ognia.

Nicole się odezwała.

– Aleksandriej kocham cię, myślisz że moglibyśmy mieć dzieci?

Zakrztusiłem się dymem i spojrzałem na faceta, on na mnie. Po chwili wróciłem wzrokiem do niej.

– wiesz, jakby możesz już sobie iść – rzuciłem.

– na pewno? Może masz ochotę na trójkąt?

– spierdalaj, daj mi już spokój.

– no dobra, nie miły się zrobiłeś, ale dzięki za rozdziewiczenie! tato się ucieszy.

– zapewne.

Założyła spodnie i stanik, włożyła amfę do torebki, wyczołgała z namiotu i poszła przed siebie. Nigdy więcej już jej nie spotkałem.

– stary co to było?

– nie wiem, naprawdę kurwa nie wiem.

Pożegnałem się z nim i wszedłem do Pawła.

– zabieram portfel

– podasz mi to piwo?

Otworzyłem i podałem.

– dzięki staaaaary.

Poczęstowałem się jednym i wyszedłem się wylać. W inny obozach ludzie śmiali się i rozmawiali. Niektórzy leżeli pijani na ścieżkach, inni spali pod drzewami. Przystanąłem gdzieś kawałek dalej w rozkroku. Kołysząc się z gołym fiutem na lewo i prawo nasłuchiwałem świerszczy i zacząłem zastanawiać co wykończy nas pierwsze – podświadomość czy rak wątroby. Godzina była mi nie znana. Wyprostowałem się, zapiąłem rozporek, po czym wyrzygałem gdzieś pośrodku paproci.